Przynieśli, co mają najlepsze

- Jeśli tylko będzie taka wasza wolna, to w przyszłym roku znowu zorganizujemy wspólne dożynki wszystkich świnoujskich ogrodów działkowych – zapowiedział dzisiaj na spotkaniu z przedstawicielami działkowców prezydent miasta Janusz Żmurkiewicz.

W Świnoujściu działa w sumie 11 ogrodów działkowych, do których należy około 4 tysiące mieszkańców. Są to: Granica, Kotwica, Maliniak, Zdrój, Olszynka, Oaza, Obrońców Wybrzeża, Polana, Nad zalewem, Paprotna  i Odra. Dziś w południe przedstawiciele zarządów większość z nich przyszli podziękować za kolejny rok współpracy prezydentowi Januszowi Żmurkiewiczowi oraz przewodniczącemu Rady Miasta Pawłowi Sujce. Ze Szczecina specjalnie przyjechał dyrektor Okręgowego Zarządu Polskiego Związku Działkowców Tomasz Okulski. 

- W Świnoujściu współpraca ogrodów z władzami miasta jest bardzo dobra – powiedział. – Niestety, nie wszędzie tak jest.

 

Zawiniła wielka woda
Spotkanie zaczęło się od deklaracji prezydenta co do przyszłorocznej organizacji wspólnych dożynek wszystkich  świnoujskich działkowców. Pierwsze takie odbyły się w ubiegłym roku. W tym nie udało się zorganizować podobnej imprezy. Przede wszystkim dlatego, że minione lato było dla działkowców wyjątkowo trudne. Po długotrwałych opadach deszczu znaczna część z nich przez wiele dni stała w wodzie. To sprawiło, że tegoroczne zbiory nie były tak udane, jak w poprzednich latach.
- W ubiegłym roku na miejskich dożynkach królowała cukinia – wspomina Krystyna Otoka , prezes ogrodów Olszynka. – W tym roku, przez te zalania, kompletnie się nie udała.
O tych dożynkach mówiło całe miasto
Działkowcy chętnie podchwycili pomysł, aby w przyszłym roku wrócić do organizacji miejskich dożynek.
- To nie tylko impreza dla nas, ale dla wszystkich mieszkańców – mówiła Teresa Napiórkowska z ogrodów Granica. – W ubiegłym roku przyszło naprawdę wielu świnoujścian. A potem jeszcze długo o tych dożynkach mówiło niemal całe miasto. Warto to kontynuować.
Na spotkanie działkowcy przynieśli cały kosz jabłek i przetwory z uratowanych przed zalaniem warzyw i owoców ze swoich działek. Prezydent otrzymał też pamiątkową paterę z wygrawerowanymi życzeniami oraz kwiaty.; a  przewodniczący Rady Miasta – szklaną statuetkę.
1,80 metra nad poziomem morza
Kolejne sprawy poruszane w trakcie rozmowy dotyczyły m.in. problemu posadowienia altanek na terenach zagrożonych zalaniem na wysokości 1,80 metra nad poziomem morza. Prezydent Janusz Żmurkiewicz powiedział, że taki zapis nie jest decyzją Miasta, tylko Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, który opiniuje plan zagospodarowania przestrzennego.
- Gdyby to zależało ode mnie, to już dawno nie byłoby problemu – zapewnił prezydent. – Ale tak nie jest. Bez opinii Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych wojewoda uchyliłby nam taką uchwałę jako niekompletną.
Prezydent przyznał, że rozmowy z ZMiUW na temat uchylenia zapisu o 1,8 metra, są bardzo trudne.
- Dlatego, że to oni odpowiadają za ewentualne szkody w razie zalania czy podtopień – wyjaśnił.
Wystarczył jeden telefon i… jest szansa
Dyrektor Okręgu Zarządu Polskiego Związku Działkowców Tomasz Okulski widzi jednak szansę wyjścia z impasu w tej sprawie. Stwierdził, że skoro altana nie jest obiektem mieszkalnym, to nie powinien jej obowiązywać zapis o konieczności pomadowania 1,8 m nad poziomem morza. Na propozycję prezydenta miasta, po spotkaniu dyrektor okręgu spotkał się z Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego, który egzekwuje zapis tzw. 1,8 metra. Po telefonie prezydenta spotkanie było już umówione.  Jest więc szansa, że obie strony dojdą do porozumienia.
Co palą działkowcy?
Kolejny temat dzisiejszego spotkania działkowców z prezydentem dotyczył palenia tzw. zielonego, czyli świeżo ściętych gałęzi itp. Tu jednak zdania działkowców były podzielone. Jedni uważali, że to wszystko powinno trafiać do odpowiednich kompostników i potem być wykorzystywane jako nawóz. 
-  Zgoda na spalanie to dla wielu działkowców okazja ,żeby przy okazji spalić również śmieci – mówiła Wera Stryczyńska z ogrodów Nad zalewem. – Przykryją gałęziami itp. i nic nie widać. Ale Orzy spalaniu w powietrzu łatwo można wyczuć, że w tym ogniskach płonie też plastik.
Przeciwnicy zakazu spalania tzw. zielonych twierdzą natomiast, że to najlepszy sposób na pozbycie się zielonych pędów, liści drzew owocowych i nie tylko zarażonych parchem itp. 
- A tak właśnie było w tym roku z powodu ulew i zalania ogrodów. Liście były zainfekowane, zgniłe. Takie nie nadają się na kompostownik – mówiły Krystyna Otoka i Teresa Napiórkowska.
Biuro Rzecznika Prezydenta

Fot. Robert Ignaciuk

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Zamknij